Ten moment, kiedy dzwoni telefon, odbierasz i słyszysz kolegę z branży.
Świetnego w swoim fachu btw. I ten kolega, fotograf, prosi Cię o wykonanie plenerowej sesji rodzinnej z udziałem jego, żony i dwójki niesamowitych szkrabów. Wow! - zaszczyt, ale i niemałe wyzwanie! Oraz drugi moment, kiedy finalnie zdjęcia trafiają do ich rąk, a oczy błyszczą z zachwytu... Istny sztos!
Ależ to był fajny dzień. Letnia beztroska, bezwarunkowa radość z bycia razem, totalne łapanie chwili. Wygłupy na trawie, niezliczona ilość łaskotek, brzuchy i policzki, bolące od śmiechu. Nawet nie wiem, kiedy pstrykaliśmy, czasem miałam wrażenie, że to mnie łaskoczą, mnie podnoszą, mnie przewracają do góry nogami. Nawet teraz, relacjonując to radosne, sierpniowe spotkanie, uśmiecham się do siebie tak samo szeroko, jak wtedy. I po raz kolejny dumnie mogę napisać: jak ja kocham tę robotę!
Comments